Najczęstsze pytania
Bezradność rodziców
Kompetentny rodzic posiada 4 oblicza. Najpierw musi dysponować prawdziwym widzeniem rzeczywistości wychowania, a potem umiejętnością skutecznego działania. Pierwsze to teoria, drugie praktyka (pomijam na razie odpowiednie nastawienie do siebie i gotowość do działania w stresie). Dla praktyki najważniejsza jest metoda. Albo jest ona skuteczna, albo prowadzi do frustracji, czyli poczucia, że wszystko jest "na próżno" (łac. frustra to "na próżno"). W Akademii Wychowania zalecamy wychowanie klasyczne oparte na metodzie uczestnictwa.
Oznacza ona, że to dziecko uczestniczy w obyczajach domu, a nie rodzic biega za dzieckiem. To dzieci słuchają rodziców, a nie rodzice wrzeszczą na dzieci. Wówczas można równie dobrze wychowywać dwoje, troje, jak i pięcioro dzieci. Tak, jak w kosmosie panuje ład i porządek („kosmos” oznacza piękno), a planety znają swoje miejsce w ładzie całości, tak i w domu rodzinnym. Tym odpowiednikiem siły grawitacji jest w świecie ducha wola rodziców. Wychowanie to nie edukacja, czyli przekazywanie wiedzy „do głowy”. Wychowanie trafia do serca i do woli wychowanka, a nawet: wychowanie „rodzi” wolę wychowanka. Jeden z rodziców uchwycił na czym to polega, stwierdzając: „A więc należy mówić do woli?”. Tak, należy mówić z woli wychowawcy do woli wychowanka. To początek „drogi” wychowania. Zacznij używać swojej woli.
Oznacza ona, że to dziecko uczestniczy w obyczajach domu, a nie rodzic biega za dzieckiem. To dzieci słuchają rodziców, a nie rodzice wrzeszczą na dzieci. Wówczas można równie dobrze wychowywać dwoje, troje, jak i pięcioro dzieci. Tak, jak w kosmosie panuje ład i porządek („kosmos” oznacza piękno), a planety znają swoje miejsce w ładzie całości, tak i w domu rodzinnym. Tym odpowiednikiem siły grawitacji jest w świecie ducha wola rodziców. Wychowanie to nie edukacja, czyli przekazywanie wiedzy „do głowy”. Wychowanie trafia do serca i do woli wychowanka, a nawet: wychowanie „rodzi” wolę wychowanka. Jeden z rodziców uchwycił na czym to polega, stwierdzając: „A więc należy mówić do woli?”. Tak, należy mówić z woli wychowawcy do woli wychowanka. To początek „drogi” wychowania. Zacznij używać swojej woli.
Radenie sobie z gniewem...
Dziecko istotnie bardzo łatwo uczy się wielu rzeczy. Można je np. wręcz nauczyć płakania, jeśli podchodzimy do dziecka tylko wtedy, kiedy płacze.
Jeśli dziecko jest umiejętnie karcone, a więc:
- nie w gniewie (emocjach), lecz spokojnie, co jest wyrazem woli wychowawcy, a nie jego emocji,
- jeśli skarcenie powoduje skutecznie przywrócenie pokoju w relacjach, a więc nie wracamy do przewinienia,
- jeśli karcą te osoby, które mają obowiązek chronienia „ładu i porządku”,
- w końcu: jeśli intencją skarcenia jest miłość (a nie wygoda, egoizm itd.).
Ale to nie wszystko.
Nigdzie nie dotykamy prawd wiary bardziej, jak w momencie nieposłuszeństwa dziecka rodzicom. Jest to sama istota grzechu: nie będę słuchał. "Ja" decyduję. To nie kwestia emocji.
Św. Augustyn tak to opisuje: „wymuszanie płaczem nawet rzeczy szkodliwych, złoszczenie się tak zażarte na ludzi wolnych, że nie chcą być niewolnikami, na dorosłych, na własnych rodziców i innych ludzi rozumnych, że nie są posłuszni na każde skinienie. Gorzej jeszcze - te próby, na miarę dziecięcych sił, bicia dorosłych za to, że nie spełniają rozkazów, wtedy gdy ich spełnienie przyniosłoby dziecku szkodę. Niewinność niemowląt polega na słabości ciała, a nie na niewinności duszy. Na własne oczy widziałem zazdrość małego dziecka: jeszcze nie umiało mówić, a pobladłe ze złości spoglądało na swego mlecznego brata.” („Wyznania”, str. 14) - większy fragment tego tekstu w naszej "Biblioteczce".
Trzeba zatem rozpoznać przyczynę emocji: czy to brak umiejętności i frustracja, czy to sprzeciw osoby wobec osoby. A jeśli rozpoznamy to drugie (bunt), to potem trzeba z całą stanowczością i łagodnością nie dać sobie odebrać władzy.
Łagodność jest to wychowany… gniew.
Całościowy wykład na ten temat w Katolickiej Etyce Wychowawczej o. Jacka Woronieckiego, r. XV pt. Umiarkowanie. (bo złość i zemsta jest to wyraz nie umiarkowanego, tj. nie powściąganego dojrzałą wolą, gniewu)
Jeśli dziecko jest umiejętnie karcone, a więc:
- nie w gniewie (emocjach), lecz spokojnie, co jest wyrazem woli wychowawcy, a nie jego emocji,
- jeśli skarcenie powoduje skutecznie przywrócenie pokoju w relacjach, a więc nie wracamy do przewinienia,
- jeśli karcą te osoby, które mają obowiązek chronienia „ładu i porządku”,
- w końcu: jeśli intencją skarcenia jest miłość (a nie wygoda, egoizm itd.).
Ale to nie wszystko.
Nigdzie nie dotykamy prawd wiary bardziej, jak w momencie nieposłuszeństwa dziecka rodzicom. Jest to sama istota grzechu: nie będę słuchał. "Ja" decyduję. To nie kwestia emocji.
Św. Augustyn tak to opisuje: „wymuszanie płaczem nawet rzeczy szkodliwych, złoszczenie się tak zażarte na ludzi wolnych, że nie chcą być niewolnikami, na dorosłych, na własnych rodziców i innych ludzi rozumnych, że nie są posłuszni na każde skinienie. Gorzej jeszcze - te próby, na miarę dziecięcych sił, bicia dorosłych za to, że nie spełniają rozkazów, wtedy gdy ich spełnienie przyniosłoby dziecku szkodę. Niewinność niemowląt polega na słabości ciała, a nie na niewinności duszy. Na własne oczy widziałem zazdrość małego dziecka: jeszcze nie umiało mówić, a pobladłe ze złości spoglądało na swego mlecznego brata.” („Wyznania”, str. 14) - większy fragment tego tekstu w naszej "Biblioteczce".
Trzeba zatem rozpoznać przyczynę emocji: czy to brak umiejętności i frustracja, czy to sprzeciw osoby wobec osoby. A jeśli rozpoznamy to drugie (bunt), to potem trzeba z całą stanowczością i łagodnością nie dać sobie odebrać władzy.
Łagodność jest to wychowany… gniew.
Całościowy wykład na ten temat w Katolickiej Etyce Wychowawczej o. Jacka Woronieckiego, r. XV pt. Umiarkowanie. (bo złość i zemsta jest to wyraz nie umiarkowanego, tj. nie powściąganego dojrzałą wolą, gniewu)
Jest to temat na książkę. Ale zróbmy z tego kilka pytań. Przede wszystkim pytanie brzmi: Jak reagować na złość dziecka? Ale trzeba też wiedzieć: Jaki jest sens gniewu? Jego pochodzenie?
1. Z jakiej wiedzy czerpiemy?
Są różne źródła wiedzy na ten temat, nie każde tak samo wiarygodne. Jest już dobra literatura na ten temat, więc od tego trzeba zacząć. Szeroko opisuje to J. Dobson w pracy „Emocje, czy można im ufać?” No i oczywiście dwie jego podstawowe książki: „Dzieci i wychowanie”, „Rodzina i odpowiedzialność”.
2. Sens gniewu i radzenie sobie z nim.
Zacznijmy od tego, że na gniew zwykle reagujemy gniewem. A tymczasem nie trzeba „reagować”, ale reflektować.
Jak się zachować wobec gniewu dziecka? To zależy od tego, jak ów gniew rozumiemy. Czym jest gniew (złość)? Gniew "jest to połączona z bólem żądza jawnej zemsty za okazaną bez powodów wzgardę nam samym lub komuś z naszych bliskich" (Arystoteles, Retoryka).
A więc jest to najpierw bardzo przykre przeżycie. Powstaje ono (geneza, pochodzenie) wskutek doświadczenia lekceważenie lub jest to poczucie zlekceważenia. Następnie jest to zachowanie (wręcz „reakcja”), która jest jakimś radzeniem sobie z tym duchowym bólem (bólem zlekceważonego „Ja”), która wyraża się jako zemsta. Zwykle jest to zachowanie gwałtowne, jest to „atak”, bo gniew „chwyta” nagle.
Jeśli odmawiamy dziecku szacunku, bądź je lekceważymy, szydzimy z niego, to przeżycie przykrości i gniewliwe zachowanie są uzasadnione. Co nie znaczy jeszcze, że dozwolone są niszczące zachowania. Ale często gniew jest wynikiem roszczenia sobie czegoś: gniewam się, że mama zajmuje się bratem, a nie mną.
No i sprawa zasadnicza. Jak sobie z tym radzić? Trzeba najpierw poznawczo odróżnić dwa elementy: przeżycie przykrości i gniewliwe zachowanie. Problemem zasadniczym jest to pierwsze: przeżycie, bo ono jest przyczyną zemsty.
„Lekarstwem” na gniew jest oczywiście przeproszenie za zlekceważenie. Trafia ono do serca osoby. Jeśli o przeproszeniu nie ma mowy, to następuje zemsta jako „wyrównanie” rachunków. Zemsta może różnie wyglądać, inaczej u dziecka (np. podkradanie, krzyki itd.), inaczej u dorosłego.
Ale nie zawsze jest za co przepraszać, bo nierzadko oczekiwanie dziecka jest przesadne: „tylko mną się zajmuj”, „dlaczego on dostaje, a ja nie” itd. Często gniew jest owocem wykrzywionego poczucia sprawiedliwości: mi się wszystko należy. A temu nie można hołdować.
Trzeba zatem wskazywać na to, co się innym należy. A to nie zawsze znajduje uznanie w sercu dziecka…
4. Dać prawo do gniewu?
Pamiętajmy, że każde zachowanie utrwala się. Zwłaszcza, że „zemsta jest słodsza, niż miód płynący z plastra”. Zemsta daje przyjemność, a przez to łatwo staje się nie tylko nawykiem rozkapryszonych dzieci, ale wręcz nałogiem.
Co zatem robić?
Na przeżycie gniewu, u źródeł którego stoją emocje, nie ma rady. Jeśli jest ono wypaczone, to zmieni się ono, kiedy dziecko zrozumie, że nie jest pępkiem świata i pogodzi się z tym. Trzeba się o to modlić i tłumaczyć, jaki jest porządek rzeczy w domu.
Słuszny gniew minie, jeśli dziecko zostanie przeproszone za niesłuszne zlekceważenie. Ale też: jeśli dziecko uzna swe niesłuszne roszczenia do bycia pępkiem świata, i samo przeprosi za ekspresję swych roszczeń i swego gniewu. Bo gniew to wyraz osoby, a nie natury! Natura się nie gniewa, zwierzę się nie gniewa, bo nie ma „Ja”.
Inną sprawą jest mściwe zachowanie. Czy można je wyrażać (analizuje to Dobson w r. pt.: „chrześcijańskie podejście do gniewu)? Nie!
Nie warto zmagać się z prostymi emocjami (strach, ciekawość nowego, śmiech itd.), wobec nich lepiej przyjąć postawę pomijania, niezauważania, a wtedy one mijają.
Jednak to samo, zastosowane wobec buntu osoby wobec władzy rodziców, nazywa się filozofią „przyzwalania”, która jest bardzo szkodliwa dla wychowania, wręcz je niszczy. Jest to bowiem konserwowanie egoizmu i popędliwych reakcji. Nad zachowaniem dziecko musi przejąć kontrolę, początkowo dostosowując się do woli rodziców, którzy nie akceptują odwetowych zachowań. Akceptują fakt przeżycia, które powstaje spontanicznie, ale nie akceptują zachowania, które jest ZAWSZE wyrazem osoby. Człowiek nie reaguje (jak zwierzę), ale zachowuje się świadomie, choć nie od razu jest to zachowanie wolne, czyli „po linii prawdy”. Osoba zdobywa wolność wobec popędów przez wychowanie.
Trzeźwe uwagi na ten temat daje św. Jan Chryzostom „O małżeństwie, wychowaniu dzieci i ascezie” („Uczyć męstwa, panowania nad sobą, łagodności”, str. 96)
Pamiętajmy też o dwóch rzeczach: Gniew jest wrogiem wychowania numer jeden. Powoduje, że wychowawca traci autorytet, kiedy ulega zagniewaniu i zachowuje się gwałtownie. Z drugiej strony: kiedy dziecko mu ulega, to przestaje być posłuszne.
Gniew pojawia się między ludźmi bliskimi sobie, bo tylko wobec nich mamy wysokie oczekiwania. A jeśli oczekiwania te są wykrzywione przez błędne rozumienie sprawiedliwości (egoizm), to powodują „wybuchy” gniewu.
Ale wychowawca straci też autorytet, kiedy przyzwala na gniew dziecka (a nie tylko sam się gniewa i zachowuje odwetowo). Utrwala wtedy błędne postrzeganie świata przez dziecko i nie chroni „ładu i porządku” całości.
Czym innym jest tłumić gniew, a czym innym nie ulegać mściwym zachowaniom. Gniew nie jest grzechem i można go doznawać oraz uświadamiać sobie, że się go doznaje. Ale uleganie pragnieniu zemsty staje się już wadą i prowadzi do grzechu: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie”. Nie obawiajmy się tego, co Freud nazwał tłumieniem. Jeśli wola nie dozwala na złe zachowania, to nie jest tłumienie, tylko panowanie sobie. Panowanie sobie (z pomocą wychowawców) prowadzi do wyrastania ze złych nawyków.
Nie ma nic złego w tym, że człowiek jest bezradny w czynieniu zła. Powinien być zaradny w czynieniu dobra; na tym polega cały sens wychowania.
1. Z jakiej wiedzy czerpiemy?
Są różne źródła wiedzy na ten temat, nie każde tak samo wiarygodne. Jest już dobra literatura na ten temat, więc od tego trzeba zacząć. Szeroko opisuje to J. Dobson w pracy „Emocje, czy można im ufać?” No i oczywiście dwie jego podstawowe książki: „Dzieci i wychowanie”, „Rodzina i odpowiedzialność”.
2. Sens gniewu i radzenie sobie z nim.
Zacznijmy od tego, że na gniew zwykle reagujemy gniewem. A tymczasem nie trzeba „reagować”, ale reflektować.
Jak się zachować wobec gniewu dziecka? To zależy od tego, jak ów gniew rozumiemy. Czym jest gniew (złość)? Gniew "jest to połączona z bólem żądza jawnej zemsty za okazaną bez powodów wzgardę nam samym lub komuś z naszych bliskich" (Arystoteles, Retoryka).
A więc jest to najpierw bardzo przykre przeżycie. Powstaje ono (geneza, pochodzenie) wskutek doświadczenia lekceważenie lub jest to poczucie zlekceważenia. Następnie jest to zachowanie (wręcz „reakcja”), która jest jakimś radzeniem sobie z tym duchowym bólem (bólem zlekceważonego „Ja”), która wyraża się jako zemsta. Zwykle jest to zachowanie gwałtowne, jest to „atak”, bo gniew „chwyta” nagle.
Jeśli odmawiamy dziecku szacunku, bądź je lekceważymy, szydzimy z niego, to przeżycie przykrości i gniewliwe zachowanie są uzasadnione. Co nie znaczy jeszcze, że dozwolone są niszczące zachowania. Ale często gniew jest wynikiem roszczenia sobie czegoś: gniewam się, że mama zajmuje się bratem, a nie mną.
No i sprawa zasadnicza. Jak sobie z tym radzić? Trzeba najpierw poznawczo odróżnić dwa elementy: przeżycie przykrości i gniewliwe zachowanie. Problemem zasadniczym jest to pierwsze: przeżycie, bo ono jest przyczyną zemsty.
„Lekarstwem” na gniew jest oczywiście przeproszenie za zlekceważenie. Trafia ono do serca osoby. Jeśli o przeproszeniu nie ma mowy, to następuje zemsta jako „wyrównanie” rachunków. Zemsta może różnie wyglądać, inaczej u dziecka (np. podkradanie, krzyki itd.), inaczej u dorosłego.
Ale nie zawsze jest za co przepraszać, bo nierzadko oczekiwanie dziecka jest przesadne: „tylko mną się zajmuj”, „dlaczego on dostaje, a ja nie” itd. Często gniew jest owocem wykrzywionego poczucia sprawiedliwości: mi się wszystko należy. A temu nie można hołdować.
Trzeba zatem wskazywać na to, co się innym należy. A to nie zawsze znajduje uznanie w sercu dziecka…
4. Dać prawo do gniewu?
Pamiętajmy, że każde zachowanie utrwala się. Zwłaszcza, że „zemsta jest słodsza, niż miód płynący z plastra”. Zemsta daje przyjemność, a przez to łatwo staje się nie tylko nawykiem rozkapryszonych dzieci, ale wręcz nałogiem.
Co zatem robić?
Na przeżycie gniewu, u źródeł którego stoją emocje, nie ma rady. Jeśli jest ono wypaczone, to zmieni się ono, kiedy dziecko zrozumie, że nie jest pępkiem świata i pogodzi się z tym. Trzeba się o to modlić i tłumaczyć, jaki jest porządek rzeczy w domu.
Słuszny gniew minie, jeśli dziecko zostanie przeproszone za niesłuszne zlekceważenie. Ale też: jeśli dziecko uzna swe niesłuszne roszczenia do bycia pępkiem świata, i samo przeprosi za ekspresję swych roszczeń i swego gniewu. Bo gniew to wyraz osoby, a nie natury! Natura się nie gniewa, zwierzę się nie gniewa, bo nie ma „Ja”.
Inną sprawą jest mściwe zachowanie. Czy można je wyrażać (analizuje to Dobson w r. pt.: „chrześcijańskie podejście do gniewu)? Nie!
Nie warto zmagać się z prostymi emocjami (strach, ciekawość nowego, śmiech itd.), wobec nich lepiej przyjąć postawę pomijania, niezauważania, a wtedy one mijają.
Jednak to samo, zastosowane wobec buntu osoby wobec władzy rodziców, nazywa się filozofią „przyzwalania”, która jest bardzo szkodliwa dla wychowania, wręcz je niszczy. Jest to bowiem konserwowanie egoizmu i popędliwych reakcji. Nad zachowaniem dziecko musi przejąć kontrolę, początkowo dostosowując się do woli rodziców, którzy nie akceptują odwetowych zachowań. Akceptują fakt przeżycia, które powstaje spontanicznie, ale nie akceptują zachowania, które jest ZAWSZE wyrazem osoby. Człowiek nie reaguje (jak zwierzę), ale zachowuje się świadomie, choć nie od razu jest to zachowanie wolne, czyli „po linii prawdy”. Osoba zdobywa wolność wobec popędów przez wychowanie.
Trzeźwe uwagi na ten temat daje św. Jan Chryzostom „O małżeństwie, wychowaniu dzieci i ascezie” („Uczyć męstwa, panowania nad sobą, łagodności”, str. 96)
Pamiętajmy też o dwóch rzeczach: Gniew jest wrogiem wychowania numer jeden. Powoduje, że wychowawca traci autorytet, kiedy ulega zagniewaniu i zachowuje się gwałtownie. Z drugiej strony: kiedy dziecko mu ulega, to przestaje być posłuszne.
Gniew pojawia się między ludźmi bliskimi sobie, bo tylko wobec nich mamy wysokie oczekiwania. A jeśli oczekiwania te są wykrzywione przez błędne rozumienie sprawiedliwości (egoizm), to powodują „wybuchy” gniewu.
Ale wychowawca straci też autorytet, kiedy przyzwala na gniew dziecka (a nie tylko sam się gniewa i zachowuje odwetowo). Utrwala wtedy błędne postrzeganie świata przez dziecko i nie chroni „ładu i porządku” całości.
Czym innym jest tłumić gniew, a czym innym nie ulegać mściwym zachowaniom. Gniew nie jest grzechem i można go doznawać oraz uświadamiać sobie, że się go doznaje. Ale uleganie pragnieniu zemsty staje się już wadą i prowadzi do grzechu: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie”. Nie obawiajmy się tego, co Freud nazwał tłumieniem. Jeśli wola nie dozwala na złe zachowania, to nie jest tłumienie, tylko panowanie sobie. Panowanie sobie (z pomocą wychowawców) prowadzi do wyrastania ze złych nawyków.
Nie ma nic złego w tym, że człowiek jest bezradny w czynieniu zła. Powinien być zaradny w czynieniu dobra; na tym polega cały sens wychowania.
Wola wychowawcy
Po pierwsze: jest to skuteczne. Skuteczny wychowawca posługuje się częściej wolą, niż intelektem, nie jest przecież wykładowcą, ale praktykiem życia. Ale to nie jest nawet najistotniejsze.
Po wtóre: Życie to moralność, a więc to, co ludzie robią. Istnieje też tzw. prawo moralne, czyli zasada: czyn dobrze, a unikaj zła. Wychować oznacza uwrażliwić na to prawo, nauczyć dostrzegać prawdziwe dobro i nauczyć przestrzegania tego dobra.
Może zilustruje to przykład. Mama z dziećmi wchodzi do kościoła, a najstarsza dziewczynka podbiega do ławek i łamie dekoracje, jakie są przygotowane na wesele, jakie ma się tam odbyć. Dziewczynka jest szybsza od matki. Jak na to odpowiada mama? „I co ty Marysiu zrobiłaś?”
Marysia wie, że złamała kwiatka. Po raz kolejny pokazała, że jest do tego zdolna. Jak również swoje aspiracje: do czego jeszcze może być zdolna. Ale nie wiadomo, czy jest zdolna do sądu sumienia: „To, co zrobiłem, jest złe.” Nauczyła się, że wszelkie jej sprawne działania są zauważane przez rodziców i stara się zrobić im przyjemność, spełniając ich ukryte oczekiwania. Rodzice bowiem, zgodnie z kanonem współczesnej pedagogiki, uważają aktywność, asertywność, za wartość najwyższą.
Niestety - następuje tu utrata zmysłu moralnego, czyli zdolności spontanicznej oceny rzeczy, zdarzeń i uczynków, jako dobrych, bądź złych. Przy pierwszym takim „występie” należy powiedzieć: „Marysiu, źle zrobiłaś. Nie chcę, aby się to powtórzyło!” Z całą stanowczością i oburzeniem, z takim oburzeniem, jakie wyrażamy, kiedy dorosły człowiek popełnia poważne przestępstwo.
Dlatego tak ważna jest orientacja woli wychowawcy: zdrowa wola, ze swej natury dąży do dobra, a unika zła. Z tej woli rodzi się, czy też „dojrzewa” wola dziecka. To istota wychowania.